środa, 15 kwietnia 2015

Weekend w Tallinnie cz. II

Dziś zapraszam na II odsłonę weekendu w stolicy Estonii. W poprzedniej było kolorowo, chyba nawet Wam się podobało - wnioskując po liczbie komentarzy i tym, że wpis okazał się najchętniej czytanym w marcu. Oprócz I i II części - która ukazuje się właśnie teraz, mogliście również zwiedzić Tallinn porą wieczorową oraz okolice portu i dzielnicy przemysłowej - zdecydowanie mniej kolorowe.

Czas zaplanowaliśmy sobie w taki sposób, aby nie wyjeżdżać z Tallinna mając tylko w pamięci starówkę. Postanowiliśmy, że warto "wypuścić" się też trochę dalej. Poza tym skoro byliśmy już nad morzem, to i nad morze wypadało się przejść.
Z pewnością znaleźliśmy się w drugiej części miasta. Świadczą o tym chociażby krajobrazy, a co najważniejsze "kilometry", które pokonaliśmy :) Na poważnie, spacerowym krokiem z centrum dotarliśmy tu w około 30-40 minut. Zatem wcale nie mało. Obrazki mogą nieco przypominać okolice portu i słusznie, ale w rzeczywistości odeszliśmy od starej hali, portu naprawdę kawałek.



Pogoda jak widać była taka sobie. Dość szaro, wilgotno i chłodno. Ważne jednak, że nie lały się strugi deszczu. Pomimo tego nie brakowało spacerowiczów. Gdy całkiem sporo ludzi wyszło na spacer plażą, to i ptactwo na horyzoncie zaczęło się pojawiać. Raz, dwa.


Mewy, kaczki, łabędzie, a nawet i gołębie. Skąd to się wszystko zleciało, przypłynęło ?!


Proszę bardzo, a tu jeszcze jeden :)


Obok, a właściwie za nami ciągnie się wzdłuż brzegu coś na kształt deptaku/promenady. Przed wejściem na tę plażę  stoi taki oto pomnik.


"Rusałka" upamiętnia zdarzenie jakim było zatonięcie okrętu wojennego, a co za tym idzie także śmierć załogi - żołnierzy. Miało to miejsce w 1893 roku.





Po przejściu na drugą stronę ulicy, jeszcze gdzieś ta "Rusałka" widoczna jest w tle. Nawet znaki drogowe ostrzegają kierowców, o okolicznych ptakach.


Dalsze kroki skierowaliśmy ku letniej rezydencji Cara - Piotra I Wielkiego. Mowa o Pałacu Kadriorg.




Gabarytowo budowla niezbyt duża, ale ładna. Myślę, że tego właśnie odmówić jej nie wolno. Wewnątrz ogrzaliśmy się przynajmniej na chwilę sporą filiżanką herbaty i zjedliśmy po kawałku ciasta. Następnie ruszyliśmy w dalszą drogę. Przyznam, że nawet okolica nam się spodobała. Z dala od miejskiego zgiełku, zielono, tylko miejscami sporo ludzi. W okolicy mnóstwo ścieżek do spacerowania oraz interesujących budynków do podziwiania.


Całkiem niedaleko od kompleksu Kadriorg, bo tak go chyba mogę nazwać znajduje się ogród japoński. Z nazwy. Przyznam, że nie wiem skąd taka nazwa. Może na wyrost, a może nie. Oczywiście, że o tej porze roku nie będzie, to miejsce kwitnące i pachnące wiśnią. Ale nie mam pewności czy wiosną, latem już będzie.



W miarę szybko stąd się zwinęliśmy w stronę Pałacu Prezydenckiego.



Jak widać pałac do ogromnych nie należy. Jest mniej kolorowy niż poprzedni, który zobaczyliście. Na maszcie powiewała estońska flaga. Dziedziniec także nie jest rozległy. Wszystko co za pałacem, ogrodzone było średniej wysokości murem. Nieopodal Pałacu Prezydenckiego znajduje się Muzeum Sztuki - Kumu.


Całkiem interesująco wygląda ta budowla. Z jednej strony nowocześnie, ale także z pewnym gustem.




Może się wydawać, że tego dnia mało co zobaczyliśmy. Nie do końca jednak tak było. Poza tym należy pamiętać, że właściwie przez cały czas byliśmy na zewnątrz. Aura robiła swoje, a i czas płynął nieubłaganie. Trzeba było powoli wracać w kierunku centrum. Szliśmy prawie tak samo, bo koło Rusałki i plaży. Ale z górki, na której znajduje się muzeum schodziliśmy przez park. 


Estońskie krety już rozpoczęły prace :)


Docierając do plaży okazało się, że jest już niewiele spacerowiczów i ptaków. Rano wypływający prom, który można było zobaczyć na wcześniejszych zdjęciach, późnym popołudniem wracał razem z nami. 


I tak właściwie przygoda z Tallinnem zaczęła dobiegać końca. Następnego, ostatniego dnia rozejrzeliśmy się jeszcze po starówce i kilku sklepach, żeby zaopatrzyć się w jakieś miejscowe specjały, trochę po południu wsiedliśmy już do samolotu.

Ten wpis jest ostatnim, ukazującym się przed wylotem na Bałkany. Jednak w trakcie nieobecności, zupełnej ciszy na blogu nie będzie. Zaplanowane wpisy już są :)

Z niecierpliwością wyczekuję poniedziałku, kiedy to wsiądę na pokład samolotu lecącego do Belgradu. To właśnie Belgrad będzie swego rodzaju bramą, dzięki której wyruszymy dalej. Odwiedzimy różne miejsca w Albanii, Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze, Kosowie oraz Macedonii. W stolicy Serbii będziemy też kończyć swoją bałkańską przygodę. O samym pomyśle na ten wyjazd mogliście przeczytać tu.

Jeśli będzie możliwość, to na Fanpage'u będziemy Wam pokazywać gdzie aktualnie się znajdujemy.

Do przeczytania !

22 komentarze :

  1. Pogoda faktycznie bez filuterności, toteż mgliście ale z nutą tajemniczości ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż zatęskniłam za jakąś wyprawą ;-) Chętnie zwiedziłabym Tallinn :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. pomnik "Rusałki" jest piękny.

    cudownych wrażeń z wyprawy na Bałkany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, do brzydkich nie należy. Dzięki ! :)

      Usuń
  4. Jakoś mnie nie ciągnie w tamte strony. Może przez ten klimat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ?! Porą letnią z pewnością jest tam inaczej.

      Usuń
  5. Rusałka przypomina mi złowieszczego, czarnego anioła, ale zważywszy na okoliczności jakie upamiętnia może tak powinno być. Czekam niecierpliwie na bałkańskie opowieści i życzę wspaniałej wyprawy! :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny ten pobyt w Tallinnie mieliscie :)
    Ale tych Bałkanów to ja Ci tak zazdraszczam, że nie wiem co! :P))))))
    Udanej wyprawy! :)))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę zachęcająco wygląda przedstawiony przez Was Tallinn.
    Zazdroszczę wyprawy. Kiedyś jadąc do Grecji przejeżdżałam przez Belgrad i pamiętam, że byłam zaskoczona, że jest tak ładny, im dalej tym robiło się coraz gorzej, tragiczne drogi, domy podziurawione od kul. Macedonia zachwycała górami, ale była tragicznie brudna. Najbardziej zazdroszczę Czarnogóry:) Miłej i bezpiecznej wyprawy życzę i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymam kciuki za wyprawę!

    Warto się zawsze nieco dalej zapuścić, centrum często nie stanowi o mieście. Zdjęcia może i pochmurne, ale myślę, że pasują do Talinnu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie zobaczyć Tallin, czyli miejsce gdzie jeszcze nie byłam.
    Udanego wyjazdu życzę na Bałkany.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tallinn polecam zwiedzić jeżeli nadarzy się jakaś okazja :) Dziękuję.

      Usuń
  10. Fajnie, że oddaliliście się od centrum, by zobaczyć Tallin z innej strony, faktycznie pogoda nie ciekawa, ale zdjęcia mają swój urok. Lubię to!
    Udanej podróży! Bawcie się dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  11. super jest to zdjęcie z łabędziem :D nie mogę się doczekać mojej wizyty w tym mieście!
    bawcie się dobrze na tych Bałkanach, na pewno będzie super :)

    OdpowiedzUsuń
  12. To wyjątkowe miasto zarówno ze względu na położenie jak i historię, ciekawe czy był ktoś w słonecznym czasie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był, a właściwie była. Agnieszka z Całe życie w podróży :)

      Usuń
  13. Jak tylko slysze, ze ktos byl w Tallinnie to od razu mam wrazenie, ze to na koncu swiata - wydaje sie byc bardzo daleko :) a wcale nie jest :) ładnie tam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah. Zdecydowanie nie. Jest bliżej niż, to się wydaje :)

      Usuń
  14. Ja myślę, że skąpany w słońcu ogród japoński prezentuje się dużo ciekawiej, i może nawet wiśniami pachnie :). A ptaki wypatrzyły ludzi i przyleciały na śniadanie, ot co :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Reszta miasta wcale nie jest gorsza od starówki Tallina. Aczkolwiek to właśnie klimat starówki bardziej mnie zachęca.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za odwiedziny i komentarz, zapraszamy do obserwowania. Jeżeli komentujesz jako "Anonimowy" podpisz się proszę, żebym wiedział jak mam do Ciebie się zwracać. Jednocześnie informujemy, że odwiedzamy komentujących. Nie ma potrzeby zostawiania adresu strony.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Printfriendly